Nasza podróż do Włoch | Lago di Garda
Dzisiaj nasz poradnik będzie całkiem inny. Chciałabym pokazać Wam naszą fotograficzną podróż do Włoch nad jezioro Garda! Będzie to poradnik jak podróżować ciekawiej, bez biur podróży i bez góry pieniędzy.
Przygotowanie do podróży
Uwielbiam planować podróże! Spędzam długie godziny w internecie czytając właśnie takie poradniki jak ten i szukając ciekawych miejsc. Lubię zaplanować każdy dzień, aby nie tracić czasu w podróży i móc delektować się pięknem odwiedzanych miejsc, a nie zerkać w telefon szukając trasy czy cen biletów ;)
Plan naszego włoskiego wyjazdu był prosty: ma być malowniczo, pysznie i blisko natury. I budżetowo! Tak, ważne było dla nas, aby nie wydać za dużo, bo w planach był zakup kolejnego sprzętu fotograficznego. Wybór padł na lot z Gdańska do Bergamo ponieważ a.) było blisko i b.) lot był mega tani (podsumowanie kosztów zrobię na końcu). Nie byliśmy początkowo przekonani do Włoch, choć lubimy włoską kuchnię. Zdecydowaliśmy się jednak i to były chyba nasze najpiękniejsze wakacje!
Najdroższym elementem naszej podróży był nocleg. Po niezbyt przyjemnych przygodach w Grecji, stwierdziliśmy, że potrzebujemy noclegu o wyższym standardzie niż zazwyczaj, blisko centrum. Nie zawiedliśmy się. Apartament był bardzo czysty, przestronny, z tarasem wypoczynkowy na dachu z widokiem na całe miasteczko. Pan, który go nam wynajmował był bardzo pomocny, a do tego już na wstępie czekała na nas butelka włoskiego wina ;)
Desenzano del Garda
Z lotniska w Bergamo autobusem udaliśmy się na dworzec, skąd czekała nas godzinna podróż pociągiem (z przesiadką w Rovato). Nie była to może najszybsza podróż ale za to z przygodami. Już na lotnisku złapała nas totalna ulewa. Takie oberwanie chmury, po którym jesteście przemoczeni do suchej nitki. No nie byliśmy na to przygotowani. W pociągu cały czas goniliśmy burze, jedną za drugą. We wspomnianym Rovato wydawało się, że burza przeszła bokiem. Wyszło nawet słońce, cudownie oświetlając szczyty gór. Nic bardziej mylnego. Stojąc na peronie doświadczyliśmy czegoś bardzo niebezpiecznego. Piorun uderzył w słup trakcji kolejowej kilka metrów przed nami. Prąd na stacji na chwilę się wyłączył a przez ciało przepłynął dziwny impuls. Mieliśmy niesamowite szczęście, że tylko tak się to skończyło…
Celem naszej podróży i bazą wypadową była miejscowość Desenzano położona nad malowniczym jeziorem Garda. I niech nie zmyli Was to jezioro, bo Garda swoją wielkością, kolorem wody, mewami i falami raczej przypomina morze. Tutaj w samym centrum mieliśmy apartament.
Desenzano urzekło nas już pierwszego dnia a migawka aparatu chodziła bez przerwy. Przyjechaliśmy późnym wieczorem i po zameldowaniu, mega, głodni poszliśmy szukać miejsca, gdzie możemy zjeść. Był środek weekendu. Zero turystów za to wszędzie pełno lokalsów. Gwar, salwy śmiechu, zapach papierosów i pizzy, a do tego światła odbijające się w kałużach. Wtedy w jednej chwili zakochaliśmy się w tym miejscu. Krótki spacer wąskimi uliczkami i znaleźliśmy pizzerię, typowo włoską. Takiego smaku pizzy nie znałam. Jak się później okazało najlepsza pizza była dopiero przed nami!
Najlepszą pizzę w Desenzano zjecie w miejscu, do którego nigdy byśmy nie zajrzeli, gdyby nie wcześniejsze przygotowanie się do podróży. Miejsce to znalazłam na Tripadvisorze. Pizzeria San Benedetto – zwykły garaż przerobiony na pizzerię, w dodatku czynny tylko przez parę godzin wieczorem. Pizza najlepsza jaką do tej pory jedliśmy, w dodatku w niskiej cenie. Trzeba jednak pamiętać o rezerwacji, bo ta pizzeria jest naprawdę oblegana.





















Sirmione
Do tego miejsca wybraliśmy się autobusem miejskim. Sam przejazd trwał około 15 minut z jedną przesiadką na shuttle bus, który jechał do centrum. Samo miasteczko jest ciekawe, choć bardzo malutkie. Na zwiedzanie wystarczy kilka godzin. My trafiliśmy na fatalną pogodę, deszcz padał cały dzień. W dodatku uparcie szukaliśmy plaży, którą polecało nam google, która jak się potem okazało, była niedostępna przez wysoki poziom wody w jeziorze.
Poszliśmy także do Parku Archeologicznego na samym krańcu półwyspu, na którym położone jest Sirmione. Ten punkt wycieczki polecamy sobie odpuścić a koszt biletów wydać np. na Aperol. Poza ruinami nie znaleźliśmy tam nic ciekawego (no może z wyjątkiem widoków) ale były one też dostępne poza obrębem parku.
To co utkwiło mi w pamięci ze spacerowania po wyspie to niesamowity zapach rozmarynu. Rosło go tu bardzo dużo a deszcz cudownie wydobywał jego zapach. Ten rozmaryn posłużył nam potem do przygotowania lemoniady – jeśli nie próbowaliście jej w takiej wersji to baaaardzo polecam :)

















Rejs po Gardzie do Gardy
Pogoda nie rozpieszczała nas za bardzo i kolejny dzień uraczyła nas deszczem. Tego dnia mieliśmy odpoczywać na plaży ale byliśmy zmuszeni zmienić plany. Nasz wybór padł na rejs statkiem. Po jeziorze Garda statki pełnią funkcję autobusów. Mieliśmy więc okazję zobaczyć różne miasteczka z pokładu statku. Taki rejs to bardzo fajna opcja ale jednak polecam ku temu lepszą pogodę ;)
W samym miasteczku Garda, poza jedną główną uliczką i spektakularnymi formacjami skalnymi, które wydawały się być całkiem pionowe, nie było co robić więc postawiliśmy na relaks z Aperolem i przekąskami.
Ciekawostka: Nad Gardą do zamawianych alkoholi dostaniecie w cenie, różnego typu przekąski, w zależności od miasteczka i knajpki. Najbardziej okazały zestaw otrzymaliśmy w Rivie, gdzie oprócz chipsów i orzeszków, były jeszcze owoce i mini kanapki (zdjęcie na samym końcu wpisu).














Werona
Do miasta Romea i Julii trafiliśmy dzień wcześniej niż zakładaliśmy. Nasz plan na ten dzień pokrzyżował skomplikowany rozkład jazdy autobusów. Autobus do Rivy nie przyjechał (bo okazało się, że jeździ tylko w święta) więc szybka modyfikacja planów i biegiem na pociąg. Do Werony dojechaliśmy z Desenzano w pół godziny a bilety kupiliśmy w automacie na dworcu.
Jeszcze w Gdyni stworzyłam dokładny plan atrakcji do zobaczenia w Weronie ale i bez tego bez problemu można trafić do najciekawszych miejsc. Wszystkie znajdują się blisko siebie a ilość turystów po drodze może pomóc w ich odnalezieniu. Co fajne na zwiedzanie nie wydacie prawie nic bo większość są to rzeczy do zobaczenia na zewnątrz.
Totalnym rozczarowaniem był dla nas osławiony balkon Julii. Rzeka ludzi, mury obklejone gumami do żucia i plastrami, pogryzdane markerem. W dodatku rzeczony balkon jest tylko atrakcją turystyczną i nie ma nic wspólnego z Szekspirem. Jeśli nie musicie zaliczyć wszystkich atrakcji danego miasta, warto sobie to miejsce odpuścić. Btw. Patryk był zawiedziony, że pod balkonem Julii były tłumy a pod domem Romea nie było ani jednej osoby hahaha.
Natomiast miejsce, które polecamy odwiedzić to z pewnością punkt widokowy przy zamku St. Pietro. Szczególnie o zachodzie słońca! Roztacza się stąd cudowny widok na całe miasto. Jedyną ceną za ten widok jest pokonanie wielu schodów w górę. Ale naprawdę warto!!
Werona jest bardzo turystyczna, więc nie polecimy Wam nic szczególnego do jedzenia. Pizza, którą tu jedliśmy była dość przeciętna. Radzę poszukać dokładniej i może z dala od turystycznego centrum. My byliśmy na to zbyt głodni ;)
Mieliśmy też tutaj małą przygodę z kawą. Przez 10 minut tłumaczyłam Pani, że chcę dwie kawy, raz cappuccino i raz latte a ona ciągle uparcie twierdziła, że zamawiam 4 kawy ;D No cóż kawa we Włoszech to kawa a latte to latte ;D W końcu się dogadałyśmy, ale irytacja tej pani sięgała zenitu ;).
























Riva del Garda
Od razu Wam powiem, że w tym miejscu zakochałam się bez pamięci! Było to miejsce tak urocze, pachnące, tak idealne, że dla mnie prawie nierealne. Wyobraźcie sobie palmy, turkusową wodę, kamieniczki w typowo alpejskim stylu i ośnieżone szczyty gór. Klimat trochę włoski a trochę austriacki. Nic dziwnego, bo znajdowaliśmy się blisko granicy a język niemiecki był tu wszechobecny.
Nasza podróż do tego miejsca rozpoczęła się o wschodzi słońca. Z Desenzano do Rivy jeździł tylko jeden autobus dziennie. Nie mieliśmy więc wyboru, trzeba było wstać po 4 (po sesjach o wschodzie słońca mamy już wprawę ;)). I to była cudowna podróż. Autobus jechał przez same piękne miasteczka. Połowa drogi odbywała się tunelami. Co jakiś czas widać było nad jak wielkimi przepaściami się znajdowaliśmy. Droga była praktycznie wydrążona w tym stromym zboczu górskim. Co jakiś czas mieliśmy przystanki w malutkich miasteczkach nad wodą, do których prowadziła jedynie ta droga. Po godzinie 7 dotarliśmy do Rivy. I powiem Wam, że to najlepsza godzina na zwiedzanie! Puste place, zero turystów i piękne ciepłe światło. Warunki wymarzone dla fotografa ;)
W Rivie można robić mnóstwo rzeczy. Od plażowania, przez sporty wodne, kończąc na kolarstwie górskim, którego mekką jest Riva. My wybraliśmy rower wodny. Powiem Wam, że pływanie tym rowerem po mocno falującej wodzie nie było łatwe. Szczególnie, że włoskie rowerki zamiast typowych siedzisk, miały leżaki z materiału! Wizja utopienia sprzętu foto była przerażająca więc zdjęci robiłam „na ślepo” ale udało się dopłynąć do brzegu cało.
W miasteczku jedliśmy dużo dobrych rzeczy i chyba nie wymienię Wam wszystkich, ale zdecydowanie polecamy cukiernię Cristallo i ich profiterole i tiramisu – mistrzostwo! Na obiad warto wybrać się do Ristorante Leon D’oro . Miejsce wygląda dość staroświecko ale tak własnie tu jest, że te piękne stylowe restauracje serwują średnie jedzenie a te staromodne, typowo włoskie, najlepsze przysmaki. My skusiliśmy się na lasagne i przepyszne risotto cytrynowe z krewetkami <3
Warto też wdrapać się na wieżę zegarową na starym mieście. Widok na jezioro, góry i ceglaste dachy robi wrażenie.













Na koniec film!
Po tych wszystkich zdjęciach, które tu widzieliście chciałabym pokazać Wam jeszcze film autorstwa Patryka, od którego zaczęła się jego przygoda z filmowaniem!
Mam nadzieję, że zainspirowaliśmy Was do włoskich wakacji z dala od kurortów, do zapuszczenia się w wąskie uliczki i kosztowania lokalnych smaków. Wakacje all inclusive nad basenem z pewnością nie dostarczają tylu wrażeń.
Koniecznie dajcie nam znać czy podoba się Wam taki podróżniczy cykl ;)
Podsumowanie kosztów
Przejazdy (2 strony, 2 osoby):
- Loty w dwie strony GDAŃSK- BERGAMO plus bagaż 542 zł
- Pociąg BERGAMO – DESENZANO 6,7 EUR/os czyli w dwie strony 112 zł
- Pociąg DESENZANO – WERONA 4,45 EUR/os czyli 75 zł
- Autobus DESENZANO – RIVA DEL GARDA 7 EUR/os czyli 120 zł
- Autobus DESENZANO – SIRMIONE 2 EUR/os czyli 34 zł
- Statek DESENZANO – GARDA 9,8/os EUR czyli 165 zł
Apartament z tarasem na dachu i aneksem kuchennym w DESENZANO 551 EUR/7 nocy to jest 2314 zł
Jedzenie: wydaliśmy około 230 EUR czyli ok 1000 zł (wliczając w to alkohole (aperol, prosecco, piwo) i chociaż jeden posiłek w restauracji dziennie, lody i desery codziennie ;D , zakupy śniadaniowe robiliśmy w Lidlu)
Muzeum Archeologiczne Sirmione 8 EUR/os czyli 68 zł
Wieża widokowa Riva del Garda 2 EUR/os czyli 17 zł
Razem: wakacje kosztowały nas niecałe 4500 zł czyli po 2250 zł za osobę
Na koniec włoskie przysmaki ;) Niestety większość zjedliśmy zanim pomyśleliśmy o zdjęciu!
